Przed uroczystością św. Józefa odmawialiśmy codziennie litanię prze osiem dni, (zapoczątkował ją ksiądz Krzysztof, a potem ciągnęliśmy my i p. Małgosia), aby dostąpić szczególnych łask od świętego. W szkole był też konkurs pod hasłem: „Być jak św. Józef” i robiliśmy laurki dla naszych Księży józefitów.
Czekaliśmy jednak na najważniejszy dzień, czyli poniedziałkowy ranek 19 marca. Wszyscy na galowo uczestniczyliśmy w uroczystej mszy św. ku czci św. Józefa, patrona Księży, którzy prowadzą naszą szkołę. Sprawował ją sam Ksiądz Prowincjał. Posłuchaliśmy pięknej homilii. Wyrecytowaliśmy dumnie modlitwę wiernych i czekaliśmy na zakończenie. Przekazaliśmy na ręce kapłana życzenia dla całego zgromadzenia józefitów i wręczyliśmy kosz wiosennych kwiatów oraz nasze nagryzmolone, ale szczere laurki. Później od pani Małgosi dowiedzieliśmy się, że laurki bardzo się podobały i przyniosły wiele uciechy wszystkim braciom, klerykom i księżom.
Ksiądz Prowincjał udzielił mam szczególnego, długiego błogosławieństwa i … poczęstował (jak na święto przystało) słodkościami, których mieliśmy sobie w Wielkim Poście zaoszczędzić, ale może św. Józef przymknął na to oko i udzielił nam dyspensy.